Kwiaty i wazony: Ceramika z Delft, czyli holenderska bajka
W mieście tym urodził się i zmarł Jan Vermeer, autor słynnej „Dziewczyny z perłą”. Tutaj także zabito Wilhelma Orańskiego – protoplastę obecnie panującej holenderskiej dynastii. Delft, bo o nim mowa, to miejsce wyjątkowe, w którym nie sposób się nudzić. Liczne galerie sztuki i muzea przeplatają się z urokliwymi krajobrazami, sprawiając, że nie od dziś miasto jest nazywane małym Amsterdamem. I chociaż Delft ma naprawdę dużo do zaoferowania, tym, co rozsławiło je na całym świecie i stało się napędem do rozwoju, jest tworzona tu ceramika. Biało-niebieskie naczynia z fajansu i porcelany to maleńkie dzieła sztuki, które podobnie, jak przed laty, dziś również budzą zachwyt miłośników piękna.
Dawno, dawno temu…
Aby poznać i zrozumieć ceramikę z Delft warto sięgnąć do jej korzeni. Bajeczne naczynia zaczęto produkować dawno, dawno temu, lecz nie za siedmioma górami i siedmioma lasami, ale w Holandii, w odpowiedzi na popyt, jakim cieszyła się chińska porcelana. Do Niderlandów trafiała za pośrednictwem Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej – VOC, będącej pierwszym na świecie międzynarodowym koncernem. Przypływające statkami naczynia budziły zachwyt, podziw i w mig stawały się obiektami pożądania najbogatszych mieszkańców kraju. Były też symbolem bogactwa.
Jak to jednak bywa nie tylko w bajkach, ale też w prawdziwym życiu, w beczce miodu kryła się łyżka dziegciu. Po pierwsze, w Chinach wkrótce wybuchła wojna domowa, co mocno ograniczyło produkcję porcelany. Po drugie, ceramika była delikatna i krucha, przez co podczas wielomiesięcznego transportu statkiem wiele naczyń docierało do miejsca docelowego… W kawałkach. Powiedzenie, które mówi, że potrzeba jest matką wynalazku, można odnieść do sytuacji porcelany w Niderlandach. Holendrzy zaczęli produkować ceramikę, która imitowała tę, sprowadzaną z Chin. W czasach świetności, w Delft działało ponad 30 fabryk produkujących naczynia malowane w charakterystyczne biało-niebieskie wzory.
Załamanie rynku ceramiki w Delft
Bywa jednak czasami, że wszystko, co dobre się kończy. Ponad stuletnie sukcesy fabryk porcelany w Delft dobiegły kresu w XVIII stuleciu. Głównym powodem była silna, zagraniczna konkurencja. Na rynku pojawiły się nowe, tańsze surowce. W siłę rosła też ceramika brytyjska i francuska. Władze Anglii oraz Francji zabroniły eksportu do swoich krajów porcelany z Niderlandów. Powodem była oczywiście chęć wspierania rodzimego przemysłu. Co więcej, w tym samym czasie w Niemczech powstała pierwsza, oryginalna porcelana europejska. Wszystko to sprawiło, że ceramika z Delft nie była już tak rozchwytywana, jak dotychczas. Załamanie rynku doprowadziło do tego, że w 1840 roku pozostała tylko jedna fabryka – Porceleyne Fles.
Dowodził nią Henricus Piccardt. I chociaż dokładał wszelkich starań, aby utrzymać przedsiębiorstwo, w pewnej chwili popadł w ogromne zadłużenie. W 1849 roku fabrykę przejęła jego córka – Geertruida Piccardt. Niezwykle przedsiębiorcza, nie tylko sprawiła, że zakład zaczął powoli wychodzić z kryzysu, ale także wprowadziła nowe produkty do oferty. Flagowe okazały się wśród nich ręcznie malowane płytki ceramiczne, odporne na działanie ognia, które przez kolejne stulecie były jednym z najważniejszych ogniw produkcji fabryki porcelany w Delft.
Z miłości do porcelany – Joost Thooft i jego wyjątkowa pasja
Tak, jak w bajkach czasem zjawiają się książęta na białych rumakach, tak do Geertruidy Piccardt pewnego dnia przybył Joost Thooft. Nie były to jednak odwiedziny w celu towarzyskim, czy tym bardziej matrymonialnym, lecz… Dziś możemy powiedzieć, że był to cel biznesowy. Thooft był młodym inżynierem i pasjonatem ceramiki z Delft. W swojej kolekcji miał naczynia pochodzące sprzed wielu lat. Zafascynowany holenderską porcelaną, złożył Geertruidzie propozycję objęcia po niej dowodzenia w fabryce. Co ciekawe, kobieta przystała na nią, pozwalając tym samym wypłynąć przedsiębiorstwu na szerokie wody.
Joost Thooft znacząco ulepszył i usprawnił procesy produkcyjne. Wdrożył też do oferty nowe naczynia. Wraz z pracownikami opracował nową kompozycję gliny zawierającą domieszkę kaolinu oraz wapnia, co umożliwiło uzyskanie białej bazy. Eksperymentował ze szkliwieniami oraz barwnikami. W ten sposób tchnął w fabrykę porcelany w Delft ducha nowoczesności, pozwalając jednak wyrobom zachować holenderski charakter. Dziś nad doskonaleniem produktów pracuje sztab specjalistów zatrudnionych w laboratorium porcelany w Delft – miejscu, gdzie fizyka i matematyka przenikają się z alchemią oraz niekończącymi się pokładami pomysłowości.
Tulipany, wiatraki, ceramika z Delft – symbole Holandii
Ceramika z biało-niebieskim wzorem jest do dziś znakiem rozpoznawczym Holandii – podobnie jak tulipany. Fabryka Porceleyne Fles, która powstała w 1653 roku, przetrwała do dziś. Jej symbolem są naczynia malowane ręcznie w niebieskie wzory. Ich proces produkcji od wieków pozostał w zasadzie niezmieniony. Warto przy tym wspomnieć, że w 1919 roku, fabryce nadano miano „królewskiej”. W ten sposób uhonorowano jej wkład w podtrzymywanie i krzewienie holenderskich tradycji. Obecnie przedsiębiorstwo funkcjonuje pod oficjalną nazwą: De Koninklijke Porceleyne Fles, czyli z angielskiego Royal Delft.
Wśród ceramiki z Delft od wieków znajdowały się przedmioty użytkowe, czyli talerze, półmiski czy wazy. W zakładzie tworzono też specjalne płytki ceramiczne, którymi wykładano ściany w królewskich zamkach i pałacach, a także ozdoby choinkowe. Znakiem rozpoznawczym holenderskiej fabryki porcelany są jednak tulipaniery. To specjalne wazony w różnych kształtach – czasem bardzo finezyjnych, które posiadają kilka szyjek. Naczynia te pozwalały wyeksponować pojedyncze tulipany. W czasach, kiedy kwiaty te były niesłychanie drogie i pożądane, tulipaniery z pewnością przeżywały swoje pięć minut. Więcej o tulipomanii, która ogarnęła Holandię w XVII wieku, przeczytasz tutaj.
Masz ochotę przyjrzeć się bliżej holenderskiej ceramice? Odwiedź muzeum porcelany w Delft!
Co ciekawe, dziś przy fabryce porcelany w Delft działa muzeum. Przestrzeń została podzielona na dwie części. W pierwszej można uzyskać informacje na temat historii ceramiki z Delft, w drugiej dowiedzieć się, jak produkuje się słynną porcelanę. W budynku znajduje się też salon, w którym można zobaczyć artystów ręcznie malujących naczynia. A czy wiesz, że farba, której używają, opiera się na pierwotnej recepturze? Bazuje na tlenku kobaltu, co sprawia, że podczas wypalania ceramiki w piecach wzór zmienia kolor z czarnego na niebieski.
Historia porcelany z Delft mogłaby posłużyć jako scenariusz dla wyjątkowej opowieści, w której piękno i tradycja przeplatają się z bezlitosną historią – biegnącą swoją ścieżką. Jeśli chcesz ją poczuć, serdecznie zachęcamy Cię do wizyty w muzeum porcelany w Delft. A może masz ochotę dotknąć holenderskiej ikony? Nie pozostaje więc nic innego, jak zaopatrzyć się w ceramikę z Delft. Ze swojej strony polecamy oczywiście… Wazon na kwiaty!